Dzień 2 - szpital... Ranek zapowiadał się świetnie, mimo nocnego czuwania przy Dziecku na łóżku polowym (nie narzekam, cieszę się z łóżka bo zawsze mogło być krzesło lub podłoga ale sami wiecie kiedy nagle pojawia się krztuszenie to szybkie wstawanie jest utrudnione a może to z racji wieku? ❤️ ) Rankiem osłuchowo wszystko wróciło do normy mimo duszącego kaszlu , natomiast wieczór spłatał nam figla i kaszel nasilił się... Znowu nie ma temperatury ani kataru natomiast jest kaszel... Niektórzy uważają, "że w szpitalach nie mają co robić i dlatego tu jesteśmy"... No pewnie, nikt z nas nie lubi szpitali ale zdrowie jest tutaj najistotniejsze i powiem Wam, że w tym przypadku bałabym się nie podjąć decyzji o hospitalizacji...jutro ponowne zdjęcie rtg, które być może wyjaśni nam zaistniałą sytuację. Dziś Pan Doktor zasugerował, że jeśli ponownie dojdzie to takiej sytuacji - duszący kaszel.itp trzeba będzie zastanowić się nad wizytą u pulmonologa aby włączyć leki stałe- ale o tym być może za jakiś czas... Powiem Wam, że po tych słowach poczułam , że wsiadłam w auto i odbyłam podróż w przeszłość a dokładnie wróciłam do roku 2015, gdzie nasze Dziecko często miało zachłystowe zapalenia płuc - leżeliśmy 2 razy w miesiącu w szpitalu a później dołączył kolejny specjalista - pulmonolog i wdrożył leki stałe... wówczas też w apteczce mięliśmy Bebilon nutriton, nasze Dziecko miało mieć łóżeczko pod kątem 45⁰ , czuwaliśmy w nocy... w 2015 roku mięliśmy do czynienia z potężnym refluksem żołądkowo przełykowym teraz szukamy... Z pozdrowienia mama B